Na większość tych pytań odpowiedziałam już chyba w poprzednim wpisie, więc tym razem będzie krótko. Chyba.
Szczenię czy pies dorosły?
To zależy wyłącznie od Ciebie i Twoich preferencji.
Jeżeli lubisz słodkie szczeniaczki i nie przeszkadza Ci sprzątanie po nich do czasu kiedy będą wstanie wstrzymywać swoje potrzeby fizjologiczne do czasu spaceru. Jesteś przekonany/a, że pogryzione buty lub meble nie będą dla Ciebie problemem. Lub też uważasz, że warto znieść powyższe niedogodności po to, żeby móc odpowiednio zadbać o socjalizację malucha, to zdecydowanie szczenię będzie dobrym wyborem.
Pamiętaj, że dorosły pies ma swoje zalety. Ząbkowanie i młodzieńcza głupawka są już za nim. Znakomita większość psów schroniskowych nie załatwia się w domu. Tak więc podstawowe niedogodności związane z posiadaniem szczeniaka ominą Cię.
Jeżeli dobrze poszukasz, masz szansę na psa idealnego lub niemal idealnego. Są przecież psy, które trafiły za kraty np. po śmierci swojego opiekuna; dlatego że zaginęły w noc sylwestrową i nie udało się odnaleźć ich rodzin; dlatego że okazało się, że dziecko ma alergię na sierść oraz z całej masy innych tego typu powodów…
Teraz – przez ludzki brak serca, czasu na szukanie nowego domu czy wrażliwości (jakkolwiek chcemy to nazwać), odsiadują wyrok dożywocia.
Jeżeli adoptujesz psa dorosłego, nawet z problemami (które mogą się ujawnić – lub odwrotnie: zniknąć – po upływie 3 do 6 miesięcy po adopcji), to jeszcze nic straconego. Niemal wszystkie zachowania tzw. „problemowe” można zmienić. Wymaga to oczywiście czasu, konsekwencji i zaangażowania, ale jest do zrobienia!
Dodajmy, że pies wzięty z doskonałej hodowli, dla którego w nowej rodzinie nikt nie będzie miał czasu, prawdopodobnie zacznie „sprawiać kłopoty”. Pies (każdy) potrzebuje naszego czasu, uwagi i zaangażowania. Tyle tylko, że niektóre nieco więcej. Na początku.
Skąd adoptować?
Możliwości jest wiele.
Najbardziej oczywiste jest schronisko dla bezdomnych zwierząt. Są one przepełnione do granic możliwości, psy i koty żyją tam w koszmarnych warunkach. Często leżą na betonie (fatalne dla stawów, nie mówiąc już o wygodzie), bywają głodne, a spacer jest niezwykle rzadkim luksusem. Z całą pewnością zabieranie stamtąd zwierzaków i dawanie im domów jest bardzo potrzebne, każda z istot odsiadujących tam dożywocie zasługuje na lepszy los.
Podstawową wadą adopcji ze schroniska jest to, że decydujemy się na niewiadomą. Widzimy psa i na tej podstawie możemy wysnuć pewne wnioski (mam tu na myśli typ rasy oraz predyspozycje i potrzeby z niej wynikające; patrz wpisy „Krótki przegląd ras”). Raczej natomiast nie dowiemy się zbyt wiele o tym konkretnym psie. Pracownicy rzadko znają przeszłość swoich podopiecznych, nie wiedzą czy lubią dzieci, czy gonią koty, czy szczekają na ciężarówki. Tego dowiesz się po adopcji. Dobra wiadomość jest taka, że przy odpowiednim podejściu, niemal wszystkie problemy z zachowaniem psa są do rozwiązania 🙂
Drugą możliwością jest fundacja działająca jak schronisko. Niby zasada działania podobna, ale są pewne istotne różnice.
Po pierwsze, w fundacjach z zasady jest mniej psów. Dzięki temu, pracownicy mają szansę je nieco lepiej poznać. W zależności od ilości podopiecznych, pracowników i wolontariuszy, psiaki wychodzą na spacery trochę częściej lub trochę rzadziej, ale wychodzą! Dzięki temu, będą w stanie podać Ci kilka podstawowych informacji na temat wybranego przez Ciebie psa.
Po drugie, pracownicy fundacji, przez bliższy kontakt z mniejszą ilością psów (niż by to miało miejsce w miejskim schronisku), lepiej znają swoich podopiecznych i są z nimi bardziej emocjonalnie związani. Naprawdę zależy im na znalezieniu odpowiednich domów. Wiedzą też, jakim nieszczęściem jest dla psa powrót do klatki po nieudanej adopcji. Dlatego nie będą Cię okłamywać i podkolorowywać rzeczywistości, byle tylko wepchnąć Ci psa. Powiedzą Ci raczej o wszelkich sprawach, które ich zaniepokoiły, o dręczących ich obawach i ewentualnych problemach z zachowaniem psa. Będą chcieli żebyś podjęła świadomą decyzję, bo to zwiększa szansę na szczęśliwy happy end.
Trzecim rozwiązaniem jest adopcja z Domu Tymczasowego. Jest to najbezpieczniejsze rozwiązanie o tyle, że pozwoli uzyskać najwięcej rzetelnych informacji na temat psa, którego planujesz przyjąć do swojej rodziny. Jego aktualny opiekun będzie w stanie odpowiedzieć na większość Twoich pytań. W końcu mieszka z psem i widzi go w różnych sytuacjach.
Fundacje pomagające psom konkretnej rasy będą dla Ciebie dobrym rozwiązaniem, jeżeli wiesz jakiego chcesz psa, a przy tym wolisz go adoptować niż kupić.
Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę np. „spaniele do adopcji”. Dla większości ras znajdziesz zarówno fundacje pomagające w adopcji, jak i oferty indywidualne, dotyczące konkretnego psa.
Może przydać Ci się lista fundacji tego typu.
Jeżeli tak, to znajdziesz ją tutaj:
Czym się kierować wybierając psa?
Nie spiesz się z wyborem psa. Przemyśl decyzję, zastanów się czego oczekujesz i co możesz zaoferować. Poczytaj o typie rasy, która Cię interesuje i dowiedz się czego potrzebują te konkretne psy. Do czego mają predyspozycje? Czy dogadują się z innymi psami? Czy dużo szczekają? Czy są lękliwe? Niezależne? Czy potrzebują długich spacerów? A może źle znoszą upały?
Skonfrontuj to ze swoim sposobem życia. Czy pies, który podoba Ci się wizualnie, będzie z Tobą szczęśliwy? Jeżeli masz wątpliwości, to sprawdź jaka rasa bardziej do Ciebie pasuje. Pamiętaj, że zawsze możesz poprosić o pomoc behawiorystę. Wierz mi: uwielbiamy takich klientów! Kochamy zwierzęta oraz ludzi, którzy mają serce i rozum 🙂 Świadomy opiekun psa to skarb.
Pamiętaj, że adopcja psa zawsze jest do pewnego stopnia niewiadomą.
Dowiesz się jaki tak naprawdę jest Twój pies po około 3-6 miesiącach.
Tyle czasu potrzeba żeby z pies oswoił się z nowym otoczeniem. Wtedy mogą ujawnić się nie dające dotąd o sobie znać traumy, lub przeciwnie: pewne niepożądane (z ludzkiego punktu widzenia) zachowania mogą zaniknąć, ponieważ pies poczuł się pewnie.
Psy są nastawione na współpracę z człowiekiem.
Większość problemów jest do rozwiązania.
Potrzebne są czas, cierpliwość, wyrozumiałość i wiedza jak postępować.
Na szczęście behawioryści są wśród nas 😉
Brak komentarzy